My, z
wojennoj razwiedki, mamy w emblemacie nietoperza, nie miecz jak NKWD.
Nie udajemy, że walczymy z mrokiem, sami jesteśmy jego częścią.
Jest
rok 1942, siarczysty mróz ściska w objęciach Leningrad, jakby samo
oblężenie nie było dla mieszkańców miasta wystarczającym utrapieniem.
Racje żywnościowe drastycznie maleją, na ulicach miasta zdarzają się
brutalne napady, niejednokrotnie ich przyczyną jest chęć zaspokojenia
głodu – z braku alternatywy – ludzkim mięsem. Jakby tego było mało,
coraz częściej dochodzi do makabrycznych mordów rytualnych, znajdywane
są ofiary, które zginęły niemal bez walki. I nie ma tutaj znaczenia, czy
są to drobne dziewczęta, słabowite staruszki czy barczyści komandosi.
Ich ciała pozbawiono serc i porzucono na ulicach miasta. Podobno
sprawcami są członkowie sekty Doskonałych, którzy za sprawą rytuałów
zalatujących siarką i okultyzmem zyskują niezwykłą odporność i zdają się
nie odczuwać chłodu. Do rozpracowania sekty przydzielony został przez
samego Stalina major wojennoj razwiedki – Aleksander Razumowski wraz z
niewielkim oddziałem. Zadanie nie jest jednak łatwe, śledztwo nie
przynosi spodziewanych efektów, a zdemaskowanie i zlikwidowanie sekty
jest trudniejsze, niż ktokolwiek przypuszczał. Doskonali mają wielu
zwolenników wśród ludzi otoczonych aurą śmierci i rozkładu. Dla nich to
ostatnia szansa na przeżycie w oblężonym mieście.
Demony Leningradu są
rozwinięciem opowiadania o tym samym tytule. Poszerzenie zgrabne i
przeze mnie bardzo pożądane. Autor sięga po autentyczne postaci i wątki,
potrafi czerpać z dobrodziejstwa, jakim jest historia, a równocześnie
prowadzić opowieść fantastyczno-kryminalną na bardzo dobrym poziomie.
Grupa wojennoj razwiedki składa się z bardzo wiarygodnie i wyraziście
wykreowanych bohaterów: majora Razumowskiego, Drozda, Kostuszewa i
Saszki Riumina. Do chłopców dołącza po pewnym czasie również panna
Turkuł. Relacje między członkami tego niewielkiego oddziału, dialogi i
charakterystyka postaci są majstersztykiem i dodają smaczku tej mało
apetycznej historii.
Fabuła książki w głównej mierze dotyczy
rozwikłania zagadki tytułowych demonów z Leningradu. Jednak obok
wyczynów majora Razumowskiego i jego współpracowników Przechrzta
odmalował wewnętrzne konflikty trawiące od środka potęgę radziecką.
Rywalizacja pomiędzy GRU i NKWD, brak kooperacji i zdefiniowania
wspólnego wroga to chleb codzienny. Nawet wysoko postawieni działacze
obawiają się Genkoma, cieszącego się złą sławą jednego z największych
zbrodniarzy historii, postaci autentycznej – Ławrientija Pawłowicza
Berii, który także pojawia się w powieści, budząc grozę i popłoch samym
faktem swojego istnienia. Akcja książki jest wartka, prężnie rozwijają
się wątki poboczne, a trup pada gęsto przy różnych okazjach.
Okładka
jest wisienką na torcie i specyficzną ozdobą domowej biblioteczki,
szczególnie dla miłośników starych plakatów propagandowych. Niestety,
zabrakło równie dobrych ilustracji wewnątrz książki. Może gdyby
pokuszono się o zlecenie ich autorowi okładki, całokształt wypadłby
jeszcze lepiej. Minusem jest też forma okładki – broszura bez
skrzydełek, które jednak o wiele lepiej sprawdzają się przy oprawach
miękkich, zapobiegając ich niszczeniu.
Powieść Przechrzty to
ciekawa publikacja rodzimego autora, od której trudno się było oderwać
przed dotarciem do ostatniej strony. To wciągająca i dobrze napisana
powieść, po którą warto sięgnąć..
Autor: Adam Przechrzta
Ilustracje: Jarosław Musiał
Projekt okładki: Piotr Cieśliński
Tytuł: Demony Leningradu
Wydawca: Fabryka Słów
Liczba stron: 440
Okładka: broszurowa
Ocena: 5/6
Recenzja opublikowana także na portalu Kawerna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz